Subskrypcja

Partnerzy
Banery

  

 

 

 

Miejscy społecznicy: Monika Zuber

Aktualności » Miejscy społecznicy: Monika Zuber

2018-06-18 09:27

Są w naszym mieście od jakiegoś czasu, zmieniają wygląd i serce parafii na lepsze, ale mało kto wie, że pracują również nad zmianą w mieście. Mają na swoim koncie trzy inicjatywy lokalne i założenie działającej spółdzielni socjalnej. Bo jak mówi Monika Zuber: „Każda denominacja chrześcijańska ma swoje zafiksowanie, metodyści mają zafiksowanie w kierunku pracy społecznej.” Zapraszam do przeczytania rozmowy z niezwykłą kobietą - pastorką Moniką Zuber z Kościoła Ewangelicko-Metodystycznego, Parafii Miłości Bożej w Ełku.

Jak to się stało, że znaleźliście się w Ełku?

W Ełku pojawiliśmy się w 2012 roku, wprowadziliśmy się w sierpniu, od lipca prowadziliśmy nabożeństwa. Przyjechaliśmy pomóc parafiom, które były zaniedbane i zniszczone jeśli chodzi o potencjał majątkowy i ludzki. Chcieliśmy pomóc ludziom, którzy tu są. Przyjeżdżając w miejsce, z którego my nie pochodzimy i regionalnie, i kulturowo; ja jestem z Podlasia, Darek, mój mąż z Małopolski. Mimo wszystko jest to duża różnica i kulturowa, i obyczajowa.

Jak wyglądał start?

W zasadzie mieliśmy małe zasoby na początku i operowaliśmy bardziej brakami, czyli kombinowaliśmy, jak przetrwać nie narzekając 😊.  Wszystko było rozwalone, pierwsze co wyremontowaliśmy to nasze mieszkanie, które przez pierwsze dwa lata było miejscem naszego mieszkania, kancelarią parafialną, miejscem spotkań parafialnych i wszelkich innych.

Najpierw wysłuchaliśmy historii, staraliśmy się zrozumieć miejsce, do którego się przeprowadziliśmy, staraliśmy się zrozumieć ludzi, którzy mają swoją specyficzną historię, abstrahując już od samej historii parafii. Było to dla nas coś nowego – wchodzenie w „buty” Mazurów, też dosyć zawiłej historii wojennej i powojennej, później historii parafii, co tu się działo dwadzieścia, trzydzieści lat temu.

Kolejne kroki?

Okazało się, że oprócz parafii w Ełku funkcjonują inni, różni ludzie, którzy mają mnóstwo i robią ciekawe rzeczy oraz różne organizacje pozarządowe. Na polu tych relacji, które nawiązaliśmy, zaczęliśmy się angażować w różne społeczne rzeczy. Każda denominacja chrześcijańska ma swoje zafiksowanie, metodyści mają zafiksowanie w kierunku pracy społecznej. Kościół jest po to, by wspierać ludzi, by coś dla nich robić, nie tylko być po prostu kościołem wolnostojącym. Naturalnie w Polsce wszystkie ścieżki, jeśli chodzi o pracę społeczną, przebiegają przez trzeci sektor. Tam są ludzie z pasjami, tam się dzieje wsparcie i pomoc drugiej osobie, naprawdę nieważne czy samorząd funkcjonuje tak czy inaczej, organizacje są tym sercem pracy społecznej. Tam nasze nogi też powędrowały i wiele rzeczy też zaczęliśmy robić nawet bez potencjału własnego, wspierając tych, którzy już działają w Ełku i okolicach. I stąd jakby małymi krokami już się pewne rzeczy działy w parafii w Ełku czy Starych Juchach. Na początku się dołączaliśmy do tych, co robią coś ciekawego, udzielaliśmy wsparcia lokalowego i pomagaliśmy jak mogliśmy tym, którzy zwrócili się do nas o pomoc.

W Ełku zaczęliśmy od koncertów charytatywnych. Korzystamy z tego, że jako kościół mamy większe możliwości. Odkąd tu jesteśmy, wspieramy akcje charytatywne, by osoby potrzebujące i organizacje mogły zbierać datki na swoje potrzeby. To robiliśmy od zawsze i cieszymy się, że możemy w ten sposób wesprzeć innych, jesteśmy zawsze otwarci i pomagamy. To jedna rzecz, inną jest świetlica międzypokoleniowa w sali parafialnej. To był jeden z pierwszych projektów inicjatywy lokalnej w mieście. Pomysł pojawił się we współpracy z Uniwersytetem Trzeciego Wieku. Była potrzeba miejsca wspólnych spotkań, wiele rzeczy się zdarzyło. Co prawda świetlica powstała na potrzeby pracy z seniorami, ale pojawiły się tu w zasadzie wszystkie pokolenia. Klub Aktywnych Mam ma tu swoje spotkania, więc mamy dzieci, dobudowaliśmy też pomieszczenie dla małych dzieci, gdzie mamy mogą przewinąć i nakarmić swoje dziecko w ciszy i spokoju. Uniwersytet Trzeciego Wieku co jakiś czas organizuje u nas spotkania, mamy rożne warsztaty, mamy zajęcia muzyczne. W zasadzie jest to taki trochę azyl, miejsce dla tych, którzy nie mogą sobie znaleźć miejsca w innych strukturach i przestrzeniach. My nie traktujemy tego komercyjnie i wspieramy rzeczy, które są społeczne. Ktoś chce coś zrobić i nie robi na tym wielkich finansów, nie stać go na opłaty lokalowe, rynkowe, więc część realizuje tutaj społecznie i może się też cieszyć pracą z innymi, a my nie pobieramy opłat. Nasza parafia również korzysta z tych pomieszczeń na spotkania w tygodniu. Cieszymy się, że remontujemy kolejne elementy budynku parafialnego i że one nie są tylko do wyglądania, że służą ludziom niekoniecznie z naszej parafii, ale również innym. Jesteśmy w centrum miasta i fajnie jeśli taka świetlica może służyć różnym interesom społecznym, integracji społecznej, zajęciom artystycznym i innym potrzebom. Niech służy, niech ludzie się spotykają, niech się integrują niech mają z tego jakiś pożytek, dla nas jest to wystarczającą satysfakcją.

Kolejną grupą i inicjatywą, której pomogliśmy była „Dobra Szafa”. W zasadzie oni nie mieli gdzie się podziać ze swoim pomysłem, przyszli z pytaniem. Bardzo chętnie użyczyliśmy przestrzeni. Nam było przykro, że ktoś nie chciał pomóc tak wspaniałej inicjatywie. Emilka Borawska chciała postawić szafę w centrum, tu gdzie jest dużo potrzebujących ludzi i miała problem, by znaleźć odpowiednie miejsce, przygarnęliśmy ją, bo nikt inny nie chciał. Bardzo spodobała nam się inicjatywa. Fajnie to wyszło, widzieliśmy entuzjazm ludzi, którzy przynosili rzeczy do szafy, społecznie był bardzo fajny odzew, mieliśmy mnóstwo rozmów z ludźmi, którzy byli pod wrażeniem samego pomysłu. Była to konkretna pomoc dla danej osoby, nie jest to bułka, 2 zł na bilet, jest to konkretna rzecz, której ta osoba potrzebuje. Z beneficjentami było różnie, czasem chcieli bym uczestniczyła w ich zwadach, czasem się kłócili. Brakowało mi tylko tu wolontariuszy, którzy mogliby informować o inicjatywie, rozmawiać z bezdomnymi i mieszkańcami, być pomostem. Nie można tego tak postawić i pozwolić żyć temu własnym, niekontrolowanym życiem. Bo kwitnie konflikt, problemy, brakuje ludzi, którzy mogliby się zająć tym w większej ilości godzin.

Staramy się, by w kościele działy się też kulturalne wydarzenia i mamy ich kilka w roku. Między innymi od czterech lat we współpracy z przedszkolem organizujemy koncerty, wspólne muzykowanie dzieci i rodziców. Fajnie jest potem widzieć jak te małe dzieci, które zaczynały, teraz podrosły i są w szkole muzycznej, widać że chcą się dalej rozwijać. Mamy wielką satysfakcję, przyglądając się temu jak rosną i mogą się rozwijać dalej.

Dzieją się u nas takie rzeczy, bo trafiają do nas ludzie ze świetnymi pomysłami, inicjatywami i nie mówimy im nie, jeśli jest to coś fajnego i bardzo się z tego cieszymy.

Przygoda z ekonomią społeczną?

Spółdzielnia powstała w Juchach bardziej z marzeń niż z możliwości. Było fajne miejsce w fajnym położeniu, tylko rozwalone. Szukaliśmy możliwości, jak wykorzystać ten niewykorzystany potencjał, co można zrobić pozytywnego z wolnostojącym budynkiem, by dobrze i fajnie się zadziało. Dzięki organizacjom pozarządowym usłyszałam na temat możliwości wsparcia Ośrodka Wsparcia Ekonomii Społecznej w otwieraniu spółdzielni socjalnych. Powstał pomysł jak połączyć te nasze zafiksowanie na punkcie pracy społecznej z czymś co można nazwać szeroko pojmowaną pozaformalną edukacją. Często również słyszeliśmy, że organizacjom brakuje miejsca, blisko Ełku, w którym mogliby sobie coś robić, wyjeżdżać i spotykać się zarówno integracyjnie, jak i warsztatowo. Stąd pojawił się pomysł spółdzielni socjalnej. Założyliśmy spółdzielnię, wyremontowaliśmy jeden z budynków parafialnych na potrzeby spółdzielni, zaprosiliśmy do spółdzielni parę osób. W przeciągu ostatnich czterech lat różne osoby się przewinęły przez spółdzielnię z różnymi historiami, na krócej i na dłużej. Z tej mojej perspektywy, czyli zafiksowania na punkcie pracy społecznej, jestem zadowolona, że dałam miejsce pracy komuś, kto jest z małej miejscowości Stare Juchy i niekoniecznie ma perspektywy znalezienia ciekawej pracy. Praca w ośrodku nie jest wymagająca, trzeba ścielić łóżka, zadbać o budynek, zaopiekować się grupą, stworzyć atmosferę w budynku, jak ktoś przyjeżdża. Niemniej jednak jest to fajna praca, bo przyjeżdża mnóstwo różnych ludzi, ciekawych ludzi z Ełku i Polski, które tworzą też ze sobą jakąś historię i moim zdaniem ci pracownicy byli zadowoleni, że mieli okazję spotkać tyle ciekawych i różnych osób. Mieliśmy też erazmusy, więc mieliśmy gości z innych krajów, innych kultur i innych języków, więc pod tym względem cieszę się. Może nie jest to cały czas szczyt naszych możliwości pod względem biznesowym, chciałabym żeby spółdzielnia funkcjonowała niezależnie od sezonu i żeby dawała pracę ludziom, by nie musieli gdzieś jeszcze pracować, no ale jeszcze trochę musimy się postarać. Na pewno dużo się nauczyłam jeśli chodzi o potrzeby ludzi i pracę. Jako Kościół Protestancki rozumiemy pracę jako powołanie, które Bóg nam daje i że ta praca jest nie tylko po prostu wykonywaną czynnością z dnia na dzień, tylko jest czymś co formuje nas, co daje sens, możliwość oddziaływania na drugiego człowieka i widzę, że ta praca ma sens w życiu tych poszczególnych osób i w jaki pozytywny sposób może zmieniać czyjeś życie. Jeżeli to jest miejsce, gdzie nie jestem wyzyskiwany, gdzie moja praca jest doceniana i gdzie to jest miejsce, które współtworzę. Idea piękna, jestem szefem, jestem Panią Prezes i oczywiście nie jestem idealna, i czasami krzyknę, i się czasami zdenerwuję, ale chciałabym, by ta idea rzeczywiście była wcielona w życie. Staram się, by moi współpracownicy byli częścią spółdzielni, by nie była to jak każda inna praca, tylko żeby było to też ich miejsce.

W co się angażujecie teraz?

Chcielibyśmy pomóc dzieciom, które biegają wokoło parafii i nie wiedzą co ze sobą zrobić. Jesteśmy w trakcie realizacji kolejnej inicjatywy lokalnej - placu zabaw. Była nieużywana część terenu, która graniczyła z naszym terenem. Pomyśleliśmy, że fajnie byłoby zrobić z tym coś użytecznego. Zagospodarowaliśmy kawałek terenu na plac zabaw, niewielką, pozostałą część chcemy zagospodarować na siłownię dla osób starszych, miejsce do siedzenia, wypoczynku. W ten sposób chciałabym połączyć te dwa pokolenia. Myślę też o wakacjach, by zorganizować coś stałego dla dzieci z okolicy, mamy kawałek białej ściany, chcemy wyświetlać filmy, by dzieciaki były na miejscu, by nie musiały biegać po okolicy i szukać atrakcji. Chcemy stworzyć przestrzeń społeczną, gdzie ludzie spędzają czas, a nie gdzie tylko jest parking. Cieszmy się, że dzieci jeszcze chcą wychodzić na zewnątrz i dobrze by było stworzyć im przyjazną przestrzeń, która by była dla nich. Sami mamy dwójkę dzieci i przez to może też rozumiemy bardziej potrzeby dzieci. Jak obcujesz z własnymi dziećmi to dużo lepiej i bardziej rozumiesz problemy młodszych. Nasze dzieci pomagają nam zrozumieć potrzeby młodszego pokolenia, ale też dzięki nim dobrze nam się współpracuje z przedszkolem i współorganizujemy razem inicjatywy społeczne i muzyczne.

Staramy się podnosić świadomość w temacie przemocy domowej. Jest to temat, którym się obecnie zajmujemy. Stworzyliśmy u nas punkt konsultacyjny dla osób, które zmagają się z problemem przemocy domowej. Jest to trochę temat tabu w Polsce, łącznie z tym, że policja nawet niekoniecznie sobie dobrze z tym radzi, a ma najwięcej z tym do czynienia jeżeli chodzi o kwestie interwencji, sytuacji kryzysowych w rodzinach. Współpracujemy w tym temacie z MOPSem, który z ramienia samorządu ma zlecone zadanie przeciwdziałania przemocy. Chcieliśmy zrobić tu miejsce bezpieczne, przytulne, które będzie wsparciem i dla MOPSu, i dla ludzi. Zmagamy się z tym, że społeczeństwo niezbyt dobrze sobie z tym radzi, ludzie nie szukają pomocy, a policja niekoniecznie podchodzi do tego profesjonalnie, często bagatelizuje ten temat. Nauczyliśmy się, że przed nami jeszcze wiele współpracy z policją na etapie budowania świadomości. Marzymy o tym, by w tym roku zrobić warsztaty dla policji, dlatego że widzę, iż przemoc domowa traktowana jest jak zakalec, nie da się budować świadomości w społeczeństwie bez osób, które mają z tym tematem najwięcej do czynienia, tu czuję opór dość duży. Chciałabym im pokazać, że oni mają najwięcej do powiedzenia, mają narzędzia do tego, by coś w tym kierunku zrobić, żeby potraktowali to jako swoją misję, nie jako problem, którego najlepiej nie dotykać lub go nie widzieć. Mam nadzieję, że komendant pomoże nam i będziemy mogli coś zrobić w tym temacie. Widzimy, że o temacie przemocy się nie mówi za wiele, jest to problem w pewnym sensie nietykalny, nie wiem jak to nazwać. O przemocy się nie mówi, najlepiej ją schować i nie dotykać. Chcemy odejść od stygmatyzacji, stereo typizacji, żeby to rozmiękczyć, przytulić, pokazać, że jest to nasze wspólne zadanie i że razem możemy się z nim zmierzyć i się wspierać. Czasem słowa są niewłaściwe, bo sprawcą przemocy nie jest tylko oprawca, który bije swoją żonę w twarz, czy swoje dziecko maltretuje, czasem ta przemoc ma inną, bardziej codzienną twarz ,a mimo to wyrządza wielką krzywdę. Chcemy o tym mówić, edukować, bo od tego się zaczyna. Dobrze jak na tym się kończy, ale przemoc może się rozwijać, eskalować, więc to jest rzecz, która nas boli i chcemy się nad nią pochylić w tym roku.

drukuj
drukuj
« powrót
Copyright © 2013 - 2024 Adelfi.pl CMS by Quick.Cms
Do góry